Przystanek nr.12. W tym drewnianym domu, jak głosi napis na belce stropowej z 1886 roku, mieszkał porucznik Michał Bereś ps. Bem i zarazem znajdował się sztab AK i WiN w czasach działalności płk. Łukasza Cieplińskiego w Staromieściu.
Bereś Michał-"Bem” Pana Tadeusza ,bl. 11.m. 67 10-460 Olsztyn
Życiorys
Urodziłem się 19 lutego 1911 roku w Rzeszowie - Staromieściu nr 372, syn Beresia i matki Józefa z domu Szala.
Szkołę Powszechną ukończyłem w latach 1917 - 1923 w Staromieściu, następnie uczęszczałem od 1923/4 do 1931 roku do Państwowego XI Gimnazjum w Rzeszowie i tamże złożyłem / 18 V 1931 r./ egzamin dojrzałości.
Obowiązku Służby Wojskowej dopełniłem w 1931/2 roku w Kompanii Podchorążych Rezerwy Piechoty 24 BP przy 17 pp w Rzeszowie. Po dwuletniej przerwie /kryzys gospodarczy/ pracowałem dorywczo w Składnicy Kółek Rolniczych w Rzeszowie, po czym skończyłem /1936 - 1938 r./ Państwowe Pedagogium w Krakowie, zdawszy egzamin dyplomowy na nauczyciela szkół powszechnych.
Od lutego 1939 roku zaangażował mnie Inspektorat Szkolny we Frysztacie /Zaolzie/ jako nauczyciela Publicznej Szkoły w Piotrowicach.
Przy zakończeniu roku szkolnego w lipcu 1939 roku zostałem powołany na dwutygodniowe ćwiczenia wojskowe do Portu Bema w Krakowie. Tematem ćwiczeń były sprawy uzbrojenia armii na szczeblach dywizji. Ukończyłem bowiem dwumiesięczny kurs w Centralnej Szkole Uzbrojenia w Cytadeli w Warszawie.
Po powrocie do Rzeszowa już 26 sierpnia 39 r. skierowano mnie /cicha mobilizacja/ telegramem do Modlina - Portu Pomiechówek.
Tam to wczesnym rankiem 1 września 1939 roku ogłoszono alarm dla naszego zgrupowania, tj. 30 oficerów i około 500 rusznikarzy, że niemieckie lotnictwo zaatakowało Okęcie, rozpoczynając tym napadem wybuch II wojny światowej !
Niemcy robili szybkie postępy wojenne, Modlin został już 7 września zagrożony od Północy /Działdowo/, dlatego przerzucono nas przez Nowy Dwór do Cytadeli w Warszawie.
Funkcje nasze jako uzbrójeniowców okazały się nieprzydatne dlatego zrobiono z nas oddziału spieszone, które będą walczyć na przedpolach Warszawy jako zwykła piechota. Polecono organizować ją w drużyny, uzbroić w kbk, pobrać żywność…
Gdy organizacja miała się ku końcowi przyszedłem przed bramę w murze Cytadeli, aby popatrzeć na spacerujących warszawiaków. I o dziwo wjechało przez nią auto osobowe i siedzący przy kierowcy major zaprosił mnie abym wsiadł do środka. Na tylnym siedzeniu siedział podporucznik, wyjaśnił mi, że brakuje im jeszcze jednego uzbrojeniowca i dlatego przyjechali po mnie. Dalej wyjaśnił mi, że gen* Walerian Czuma organizuje na obszarze miasta obronę Warszawy. Chodzi o przeliczenie amunicji na jednostki ognia potrzebne dane przy kalkulacji planu działania.
W sztabie wykonaliśmy to zadanie, po zakończeniu narady zabrał nas oficer uzbrojenia i obsadził magazyn broni w byłym Zakładzie Cłu głuchoniemych przy placu Trzech Krzyży. Był to jeden z pierwszych magazynów, powstało jeszcze pięć w Warszawie. Byliśmy zarządcami tychże i składaliśmy dzienne raporty w dowództwie. Ja otrzymałem do zarządzania magazyn przy ul. Karowej w sąsiedztwie „Slimaka" w małym ogródku z jabłonkami.
27 września nastąpiły rokowania w sprawie układu kapitulacji Warszawy.
Niemcy zajmowali strefami teren miasta, w których gromadzili oficerów przed wymarszem do niewoli. Nam nakazano pozostać w magazynach na miejscu, by zapobiec wypadkom okaleczenia ciekawskim cywilom!
Odnieśliśmy przez to korzyść, że zapomniano o nas i nie wzięto nas do niewoli.
Dopiero urzędujący major z Wermachtu przejął magazyny a nas rozpuścił do domu,
Tedy 7 listopada przyjechałem pociągiem przez trasę Katowice, Kraków do Rzeszowa. Po krótkim wypoczynku już na przełomie stycznia/lutego 1940 roku, na umówionym punkcie nad rzeką Wisłokiem odebrał ode mnie przysięgę ppr,sł. st. Łukasz Ciepliński, dca Obwodu /nazwy organizacji nie podał/, mieliśmy się spotykać w mieszkaniu Marii Czechówny /"Wandy"/ zam, przy ul, Kordeckiego Ruska Wieś, Obrałem sobie psedo "Bem" /fonetycznie czytając me nazwisko i imię/ : /B/ereś /M/ichał = "Bem" . I tak zakończyłem służbę w W. P. w okresie 1.09 do 28.”9 roku oraz w działalności Polski Podziemnej od lutego 1940 do stycznia 1945 roku: łącznie pięć lat.
Wg zaświadczenia Nr 657605 b. ZBoWiD-u Zarządu Wojewódzkiego w Olsztynie, dnia 22 września 1981 roku.
Olsztyn, dnia 12 czerwca 1992 roku.
Cała prawda o wojnie. Dlaczego pominięto "Bema" na tablicy
Jaromir Kwiatkowski
Porucznikowi Michałowi Beresiowi ps. "Bem", dowódcy Placówki ZWZ-AK Słocina, wiosną 1944 roku komendant AK Inspektoratu Rzeszów, mjr Łukasz Ciepliński ps. "Pług", zlecił specjalnym rozkazem zorganizowanie i kierowanie grupą dywersyjną, która miała zlikwidować dwóch rzeszowskich gestapowców: Flaschkego i Pottenbauma (akcja miała kryptonim "Kośba").
Do wykonania zadania na ochotnika zgłosili się trzej młodzi AK-owcy, mieszkańcy Krasnego: Władysław Skubisz ps. "Pingwin", Władysław Leja ps. "Trznadel" i Henryk Kunysz ps. "Szczygieł". Ich nazwiska znajdują się na tablicy pamiątkowej na jednym z budynków przy ul. Batorego w Rzeszowie, w pobliżu miejsca zamachu. Na tablicy sygnowanej przez ŚZŻAK, a odsłoniętej 25 maja tego roku, nazwiska Beresia nie ma.
Placówka AK
Michał Bereś urodził się na Staromieściu 19 lutego 1911 roku jako syn Józefa i Józefy z domu Szala. Przed wojną pracował kilka miesięcy jako nauczyciel Szkoły Powszechnej w Piotrowicach Frysztackich na Zaolziu. Zmobilizowany 26 sierpnia 1939, brał udział w obronie Warszawy. Udało mu się uniknąć niewoli niemieckiej. 8 października wrócił do Rzeszowa.
W lutym 1940 roku został przyjęty do ZWZ; złożył przysięgę przed Łukaszem Cieplińskim. Początkowo był oficerem do zleceń dowódcy obwodu, a następnie organizatorem i dowódcą placówki kryptonim 33, a później 84 w Słocinie.
Zamach
Tadeusz Ludera, mąż kuzynki Michała Beresia, mówi, że o przebiegu akcji "Bem" opowiedział mu po wojnie osobiście. Ranek 25 maja 1944 roku, a także poprzedzającą noc, Flaschke i Pottenbaum spędzili w budynku koszarów kolejowych przy ul. Batorego. Bereś jeździł w pobliżu na rowerze i obserwował budynek.
- Umówili się ze Skubiszem, że gdy gestapowcy będą wyjeżdżali, to on podniesie rękę do góry, dając znak do rozpoczęcia akcji. Tak też się stało - opowiada Ludera.
Było południe. Wyjeżdżających dorożką Flaschkego i Pottenbauma zaatakowali Skubisz, Leja i Kunysz. Bereś ubezpieczał ich z tyłu. "Rozległy się krzyki Niemców, spłoszone konie spychały >>Trznadla<< na płot przy ulicy - czytamy we wspomnieniu Michała Beresia, opublikowanym w książce Kazimierza Wilka "Armia Krajowa w Staromieściu".
- Na odsłoniętej jezdni leżał na brzuchu Pottenbaum i strzelał przed siebie, choć tam nikogo nie było. Flaschke poderwał się z bruku, wbiegł na chodnik, gdzie napotkał >>Szczygła<<, do którego mierzył z pistoletu, ale seria tamtego położyła gestapowca, mimo jego błagalnego okrzyku >>daruj!<<".
Pottenbaum strzelał i krzyczał do zamachowców: "Kameraden!", ale padł po serii z karabinu Skubisza. Bereś zauważył jeszcze, jak Leja jednym strzałem dobił gestapowca, po czym zabrał jego rewolwer i czarną teczkę.
Odwrót
Po akcji rozpoczął się dramatyczny odwrót zamachowców w kierunku miasta. Niemcy zaczęli ich ostrzeliwać. Wtedy Leja został ranny. Pierwszy odłączył się Kunysz. Skubisz z Leją dołączyli do Beresia przed budynkiem stacji kolejowej. Pogoń za nimi już się rozpoczęła. Bereś kazał Skubiszowi uciekać przez kładkę nad torami w kierunku Staromieścia. Niemcy podnieśli krzyk. Leja nie wytrzymał nerwowo, wyrwał Beresiowi rower i próbował jechać chodnikiem. Ludera: - Szedł tam żołnierz niemiecki z pustymi menażkami. Gdy się zorientował o co chodzi, rzucił się na Leję, upadli na chodnik. Widząc to, Bereś dobiegł do nich i ugodził tego Niemca bagnetem w szyję.
Pościg stracił ich z oczu. "Nakazałem >>Trznadlowi<< wycofać się przez tory w kierunku na Budy, był jednak zbyt słaby, by uciekać na własną rękę, trzymał się więc kurczowo mnie - wspominał Bereś. - Nie było innej rady, jak razem wycofywać się wzdłuż toru, obok bloku nastawczego, przez dziurę w kolejowym płocie - w stronę drewnianych domków".
Przeskakując płoty, znaleźli się "na domkach". Bereś postanowił zmylić pogoń i biec w kierunku czoła pościgu, ulicą równoległą do Podwala. "To samo powinien zrobić >>Trznadel<<. Rozglądałem się, zwolniłem bieg, ale >>Trznadla<< nie było" - wspominał Bereś.
"Trznadel", czyli Leja, ulokował się w przygodnej komórce, a wystraszone dzieci, bawiące się na podwórku, pokazały Niemcom jego kryjówkę. Widząc, że nie ma szans, odebrał sobie życie.
W tym samym czasie Bereś, uciekając ulicą Kołłątaja i Bernardyńską, znalazł się na tyłach pościgu. Na Grunwaldzkiej oddał koleżance płaszcz, obawiając się, że może być po nim rozpoznany. Następnie udał się w kierunku Staroniwy, a potem Staromieścia, gdzie swoim kuzynkom, Zofii i Cecylii Majcher, polecił ukryć wszystkie dokumenty. "Zadanie to wykonały bardzo skutecznie" - wspominał Bereś.
Ludera: - Cecylia Majcher, moja obecna żona, przyniosła mu marynarkę i okulary. Michał Bereś czekał na nią ukryty w pobliskim zbożu. Potem poszedł w kierunku Zaczernia, gdzie znalazł schronienie u Mariana Czecha, żołnierza AK, zamieszkałego w browarze.
Trójmiasto
"Bem", zagrożony aresztowaniem, został przeniesiony na zastępcę komendanta Podobwodu AK Sędziszów w Obwodzie Dębica. Uczestniczył w akcji "Burza", organizował dywersję na szosie i torach kolejowych na trasie Rzeszów-Dębica. We wrześniu 1944 roku wrócił do Rzeszowa i objął obowiązki drugiego zastępcy komendanta Rzeszowskiego Obwodu AK.
14 listopada 1944 został aresztowany przez NKWD. Zwolniono go podczas - kontrolowanego przez Sowietów - formowania się dywizji AK. Gdy Łukasz Ciepliński rozszyfrował prawdziwe intencje tej organizacji, "Bem" podjął decyzję o pozostaniu w konspiracji. Nękany przez UB, opuścił Rzeszów i w maju 1945 roku pod "lewym" nazwiskiem zamieszkał w Sopocie. Zaangażował się w działalność WiN.
Więzienie
Na początku 1947 roku został zatrzymany przez UB. 30 czerwca tego roku Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał go na 8 lat więzienia. Karę, zmniejszoną na mocy amnestii o połowę, "Bem" odsiadywał we Wronkach, które opuścił w lutym 1951 roku. Pracował w różnych rzeszowskich zakładach. Szykanowany przez UB, pozbawiany pracy, w 1963 roku przeprowadził się do Olsztyna. W 1976 roku przeszedł na emeryturę. Gromadził materiały do historii AK na Rzeszowszczyźnie. W 1991 roku przekazał swoje archiwum bibliotece KUL.
Zmarł 24 lutego 1996 roku w Olsztynie. Został pochowany w grobowcu rodzinnym na rzeszowskim cmentarzu Pobitno.
Tablica
Tadeusz Ludera uważa, że Michał Bereś po udanym zamachu na gestapowców mógł się wcześniej ulotnić. Został jednak, by ubezpieczać Leję.
- Gdyby Michał nie ugodził bagnetem tego Niemca, to by złapali i jego, i Leję. To było bohaterstwo. Tym bardziej jest mi przykro, że jego nazwiska nie ma na tablicy przy ul. Batorego.
j.kwiatkowski@nowiny24.pl
17 867-22-16